Utrwalamy go i żyjemy wciąż fałszywą świadomością, choć Polacy wcale nie mieli kluczowego wkładu w zdobycie Monte Cassino. Niech przemówi nasz realista historyczny prof. Paweł Wieczorkiewicz: "Na jego czele (2 Korpusu Polskiego), zachowując nominalne dowództwo APW, stanął Anders, którego pozycja po śmierci Sikorskiego uległa w oczywisty sposób wzmocnieniu. W grudniu 1943 r. jednostki Korpusu przerzucono na front włoski. Ponieważ koncepcja ataku poprzez Bałkany wydawała się być jeszcze realna, można było sądzić, że tamtędy będzie prowadzić najkrótsza i najbardziej wydajna w kategoriach politycznych droga do kraju. Zgodnie z argumentami gen. Sosnkowskiego, cyt. "aby nie osłabiać przedwcześnie jednego z głównych atutów politycznych rządu polskiego oraz nie rujnować pojemności kadrowej Korpusu i utrudniać po zwycięstwie odtworzenie sił zbrojnych w rozmiarach niezbędnych dla uwolnionej Polski", Polacy otrzymali odcinek frontu za rzeką Sangro, gdzie bez nadmiernych i niepotrzebnych strat można było zakończyć proces szkolenia. Głównym celem strategicznym sprzymierzonych na Włoskim teatrze działań wojennych stało się zimą i wiosną 1944 roku opanowanie Rzymu. Drogę do miasta flankowały silnie umocnione pozycje niemieckie z górującym starożytnym opactwem benedyktynów w Monte Cassino. Po krwawym załamaniu się trzech natarć gen. Oliver Leese, dowódca brytyjskiej 8.Armii, której operacyjnie podlegał 2. Korpus, zaproponował Polakom podjęcie kolejnego czołowego uderzenia na klasztor. Anders, bez zasięgania opinii Sosnkowskiego i Kopańskiego i bez głębszego namysłu, po krótkiej naradzie ze swoim szefem sztabu płk. Kazimierzem Wiśniowskim, przyjął brzemienną w skutki sugestię. Naczelny Wódz, bawiący na froncie w podróży inspekcyjnej, był przerażony, zwłaszcza projektem bezpośredniego ataku opracowanego przez sztabowców brytyjskich w sposób urągający fundamentalnym zasadom sztuki wojennej. Pomiędzy obydwoma generałami doszło do dramatycznej rozmowy. Sosnkowski zarzucił dowódcy 2. Korpusu, że powoduje się w pierwszym rzędzie osobistymi ambicjami - "pióropusz biały Panu się śni. Powiedziałem mu jednak wiele więcej" - pisał po latach komentując tendencyjną wersję spotkania przedstawioną przez Andersa w pamiętnikach. - Przede wszystkim, że uważam jego samowolny postępek za naruszenie dyscypliny wojskowej, przy tym bardzo niebezpieczne i wysoce szkodliwe na wygnaniu; powiedziałem mu dalej, że dysponowanie krwią polską w ciężkiej walce politycznej o przyszłość i prawa naszego narodu należy do władz zwierzchnich Rzeczypospolitej; że pomijanie tych władz na rzecz obcych ośrodków dyspozycji ułatwia tym ostatnim wygrywanie ambicji jednostek dla swoich własnych celów, które przecież mogą pozostawać w sprzeczności z naszymi celami narodowymi, jak tego dowiodła konferencja w Teheranie. Chociaż w normalnych warunkach na postępek dowódcy korpusu należało zareagować odebraniem dowództwa, Sosnkowski zrezygnował z sankcji dyscyplinarnych obawiając się słusznie skandalu w stosunkach zewnętrznych i nieobliczalnych tarć na wewnątrz, spowodowanych nieszczęsnymi warunkami domowymi. Co gorsza za późno było i na zmianę samej decyzji, tym bardziej że rozzuchwalony bezkarnością Anders stanął po stronie gen. Leese'a, broniąc jego nieudolnej koncepcji rozegrania bitwy. Źle zaplanowane i jeszcze gorzej koordynowane przez dowództwo i sztab korpusu natarcie polskie wyruszyło 12 maja 1944 r. Wzięły w nim udział wszystkie jednostki korpusu: 3. Dywizja Strzelców Karpackich (gen. bryg. Duch, weteran walk we Francji z roku 1940), 5. Kresowa Dywizja Piechoty (gen. bryg. Sulik), 2. Samodzielna Brygada Pancerna (gen. bryg. Bronisław Rakowski), wsparte przez Armijną Grupę Artylerii (płk Ludwik Ząbkowski). Po 6 dniach zażartych zmagań z elitarną 1. Dywizją Strzelców Spadochronowych (gen. por. Richard Heidrich), której pobić się nie udało, doszczętnie zrujnowany klasztor, główny przedmiot natarcia, został ostatecznie opanowany, lecz nie zdobyty. Bitni Niemcy opuścili go poprzedniego dnia na wyraźny, jednoznaczny i osobisty rozkaz naczelnego dowódcy wojsk we Włoszech feldmarszałka Alberta Kesselringa. Mjr Ludwik Domoń, dowódca 18. batalionu piechoty, ranny w walkach, oceniał wydarzenia zwięźle, acz mocno krytycznie. Jego zdaniem jedynym wyższym dowódcą, który [...] wiedział co się dzieje na placu boju i oddziaływał na przebieg walki, był zastępca dowódcy 5. KDP płk Klemens Rudnicki, w związku z czym bitwę pod Monte Cassino wygrał wspaniały żołnierz od szeregowca do dowódcy batalionu włącznie - i kropka. Kosztowała korpus 923 zabitych, łącznie zaś z zaginionymi i rannymi - 4199 ludzi (odpowiednio 2,1 proc. i 9,1 proc. stanu etatowego); straty niemieckie były czterokrotnie mniejsze. Wbrew stworzonej później legendzie, wysiłek 2. Korpusu nie odegrał w bitwie o Rzym roli decydującej, o wycofaniu się Niemców z Monte Cassino przesądziło bowiem nie czołowe, mało w sumie skuteczne uderzenie, a sprawne oskrzydlenie ich linii obronnej poprzez trudne do przebycia pasmo górskie Aurunci, którego dokonał Francuski Korpus Ekspedycyjny gen. Juina. Potwierdzenia nie znalazła również inna teza Andersa, że nieuchronne skrwawienie jego wojsk "może mieć duże znaczenie dla sprawy polskiej, będąc najlepszą odpowiedzią na propagandę sowiecką, która twierdziła, że Polacy nie chcą się bić z Niemcami", jego żołnierze bowiem stali się bohaterami mediów zaledwie na kilka dni. W efekcie hekatomba pod Monte Cassino posłużyła jedynie - czego obawiał się Sosnkowski do umocnienia politycznej pozycji i fałszywej legendy jego dowódcy, tworzonej później m.in. za pomocą fałszowania dokumentów, a pokutującej do dzisiaj w polskiej historiografii i publicystyce.
tak, nadal górując intelektem nad dukaczem ktory ledwo zlozy zdanie, w dodatku wyzywajac siebie przed lustrem. Orka
No, nie mogę się pozbierać po tym rozwalcowaniu, pierwszy raz na FW trafił się taki bystry inaczej rozmówca :) Na szczęście tak jak nagle pojawiło się twoje trolowe konto tak szybko zniknie, żałosny typie.
zostalas rozwalcowana, o przypadkiem wchodze i sobie zaoralem typa z krugerem-duningiem, ha ha , orka
Nie ma żadnych mitów, jest interpretacja historii. Pod Wiedniem bitwę wygrali Polacy, bo Litwini się spóźnili. Alianci stanowili dodatek istotny ale jednak dodatek do tej bitwy. W takiej jak twoja pseudo interpretacji okazuje się że jednostki, które bez walki wjechały gdzieś z boku kilka km wygrały bitwę zamiast tych które szturmowały i walczyły. Trzeba nie mieć rozumu by tak to interpretować. Gdyby nie te szturmujące oddziały, nikt z boku by nie wjechał bo Niemcy rozłożyli by inaczej siły, tropicielu mitów których nie ma.
austriacy wykorzystali garstke polakow do wlasnych celow a potem zagarneli polske razem z prusami i rosja, a po latach naiwni czcza romantyczny mit bitwy pod wiedniem. Myslalem ze nawet dzieci kiedys dorastaja ale nie, kolejne pokolenia historycznych niewyksztalconych beda brednie powtarzac ze polska zatrzymala zalew islamu na cala europe czy tam swiat. Naiwnych tu sieja czy to system wspiera taka "nauke" historii? licza sie tylko interesy. polska partycypowala w tej wygranej, ale jej wklad jest przeceniany nie zabieram udzialu w wygranej, ale mowienie o tym jako epokowej walce dla dziejow europy jest naiwne, tym bardziej ze turcja i tak by sie wycofala ale to ...trzeba umeic alfabet czytac zeby siegnac po pozycje ksiazkowe.
Masz wyżej przygłupie - chodziło o zniszczenie tureckiej armii aby nie stanowiła zagrożenia dla Rzeczpospolitej, bo pewnie nie masz pojęcia jak wyglądała wtedy sytuacja polityczno militarna. Koniec tematu odsyłam do książek
zostaje ci tylko ad personam, ja dokumenty i fakty, oceny historyczne, ty urojenia i wyzwiska, roznica wiedzy, intelektu i kultury, wspolczuje ci. Odsylam do ksiazek skoro nie umiesz czytac w temacie.
Jakie fakty? ten bełkot powyżej to twoim zdaniem "fakty" musiałbyś mieć jakiś intelekt żeby się w ogóle do kogokolwiek porównywać Pianę masz na pysku i nic do ciebie cymbale nie dociera.
tylko wyzwiska, wspolczuje twojej matce. Zostales osmieszony kocopołami bez kształtu o historii. Ja fakty i dokumenty, wiedza historyczna, ty urojenia ha ha
współczucie matole zachowaj dla swojej matuli bo tylko ostatni frajer miesza cudze matki do dyskusji
osmieszyles sie brakiem wiedzy, zostales upokorzony, wspolczuje twojej matce. Polacy mieli sredni wklad, a austria to wykorzystala, by teraz mniej wyksztalceni powtarzali bajdurzenie. Pieknie to rozegrali austriacy. Soebieski byl ich pionem w grze. Tak jak ty jestes pionem niewiedzy.
nie marnuj czasu na dyskusje z tym frajerem, który musi posiłkować się drugim kontem, żeby przytakiwać sam sobie xD Te jego wypociny to totalny bełkot, takie miernoty trzeba po prostu ignorować. Pozdrawiam
wyzwiska osmieszaja cie przed lustrem, swiadcza o uposledzeniu funkcji komunikacyjnych, wspolczuje twoim rodzicom
"...kiedy to Japończycy przyłapali ich z opuszczonymi gaciami i sprawili srogi łomot" Co ty za głupoty wypisujesz? Japończycy mieli na celu zniszczyć amerykańskie lotniskowce a te skurat w dniu ataku wypłynęły z portu, także zostały jedynie niewiele się liczące krążowniki i niszczyciele
Pancerniki nie krążowniki. Akurat Japońce w Pearl Harbor nie zatopili żadnego krążownika tylko 5 pancerników i kilka mniejszych okrętów.
Przecież wiadomo, że były 4 podejścia (bitwy), a Polacy wzięli udział w tym ostatnim. Ale wykonali swoje zadania. Nie ma co umniejszać ich roli, gdy rozumie się, że był to wysiłek ogólnie aliantów, składających się głównie z 5 armii amerykańskiej i 8 armii brytyjskiej. I to nie Polacy popełnili w trakcie całej tej kampanii najbardziej kompromitujące błędy, ale Amerykanie i Brytyjczycy właśnie. Błędy dowództwa amerykańskiego i brytyjskiego kosztowały życie dziesiątków tysięcy żołnierzy. Zaniechanie działań, pasywność, niezdecydowanie - stare grzechy ludzi Zachodu, które widać też było w polityce (Monachium 1938) i obecnie w przypadku wojny w Ukrainie.