PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8625}
8,0 164 902
oceny
8,0 10 1 164902
7,8 36
ocen krytyków
Full Metal Jacket
powrót do forum filmu Full Metal Jacket

Co do „Full metal jacket” mam mieszane uczucia. Pierwszy akt jest dla mnie perfekcyjny i nie odstaje jakościowo od czterech wcześniejszych filmów reżysera. Już od samego początku świetnie wprowadza w wizję Kubricka (swoją drogą jest to jedno z moich ulubionych początków filmu) za pomocą alegorii obdarcia z indywidualnego charakteru jednostki, co w dodatku tworzy świetny kontrast ze ścieżką dźwiękową.
Następne 40 minut to prawdziwa uczta filmowa- w surowy, bezduszny sposób kontynuuje podjęty motyw. Przewijające się sceny morderczych treningów, wybuchów wściekłości i dziwacznych metod dydaktycznych sierżanta Hartmana oraz relacji szkolonych tworzą pełną napięcia, przytłaczającą wizję, której jednocześnie ma się dość i nie można od niej oderwać wzroku. Kolejny plus stanowi postać szeregowego Pyle’a. Osobiście mogłem się z nim łatwo utożsamić. Jest to niesamowity, tragiczny na wielu płaszczyznach bohater- nie może się przystosować do morderczych realiów wojskowych, które mają wyplenić z niego człowieka i stworzyć maszynę do zabijania. Paradoksalnie, stając się takową nie stanowi ideał żołnierza, lecz pomyleńca który doprowadza do tragedii (choć przyznam że podczas sceny śmierci Hartmana przeżyłem swego rodzaju katharsis). Zastanawiam się również, czy nie jest to w pewien sposób kontynuacja myśli z „Mechanicznej pomarańczy”, o niemożliwości pozytywnego przyjęcia z góry narzuconej postawy.
Drugi akt nie jest równie zajmujący co pierwszy- postać szeregowca Jokera nie była dla mnie na tyle zajmująca by śledzić jego dalsze losy z dużym zaangażowaniem, zwłaszcza przy dosyć nużącej linii fabularnej. Niemniej jednak niektóre motywy były naprawdę świetne, jak znak pokoju kontrastujący z napisem „Born to kill” na hełmie głównego bohatera, sposób ukazania Wietnamczyków i aroganckich Amerykańskich żołnierzy, czy ostatnie dziesięć minut filmu- ironiczny motyw okazania największej możliwej łaski, który polega na zabójstwie i końcowa scena żołnierzy maszerujących w zgliszczach miasta śpiewając piosenkę z „Myszki Miki”. Ciekaw jestem co Kubrick chciał przekazać zakończeniem- miała do być wariacja sesji treningowej z pierwszej części filmu z durnowatymi piosenkami Hartmana? A może potrzeba ekspozycji dziecięcej niewinności, by odreagować od panującego terroru? Cokolwiek by to nie było, stanowi widok który na długo pozostaje w pamięci i świetny zenitalny punkt dla tej historii.
Podsumowując, FMJ jest dla mnie połowicznie Kubrickowym arcydziełem, połowicznie „jedynie” świetnym filmem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones