baker i jego biker-boy właśnie wybejkingował na mojego faworyta, już dwie godziny po pierwszej połowie seansu, w przedziale zimno i śmierdzi sikami, pani z naprzeciwka pluje kowidami - a uśmiech nie schodzi mi z twarzy!
świat ciągle jest chory, treści nieciekawe - zwana biała biedota gdzieś na peryferiach życia, wiadomo - ale ta optyka, ironiczne tonowanie humorem, czułość spojrzenia, empatogenna otulina.. nic tu nie mąci ogólnej radości, a nawet wprost przeciwnie, tylko się ją podsyca, niby grzebie tam w zrakowaciałej tkance rzeczywistości, ale wyciąga same pyszności.