Zazwyczaj nie podobają mi się dramaty, a już na pewno nie polityczne. Political Animals zaczęłam oglądać tylko ze względu na Sebastiana Stana i byłam mocno zaskoczona, że wciągnęła mnie fabuła i że odebrałam cały serial tak pozytywnie. Obejrzałam całość w dwa dni, żałuję, że jest tylko jeden sezon. Świetna gra...
Fenomenalna rola Weaver. Warto obejrzeć chociażby dla niej.
Uwielbiam również Ciarana Hindsa, który w tym serialu gra jej byłego męża. Ale dosłownie szlag
mnie trafia, kiedy słyszę jego pseudoamerykański akcent (wykreowany oczywiście na potrzeby
serialu) i widzę bohatera, którego gra. Reszta rodzinki też nieźle...
oczywiście nie ustrzegli się kilku bardzo przewidywalnych tekstów i zagrań ale mimo to warty obejrzenia, ja obejrzałam wszystkie odcinki jednego dnia a ostatni przypomniał mi sytuację naszego kraju z przed kilku lat. Świetna rola Sigourney Weaver
zniszczyła ten serial.
A oczekiwania były duże. Weaver, Hinds, Burstyn, pojawiająca sie w 3 odcinku Redgrave, to wysmienici aktorzy. Zmarnowano potencjał. Bo co z tego, co z tego, kiedy scenariusz jest do bólu drewniany. Drewno, celuloza, papier.
Serial nie wytrzymuje porównania z netflixowym "House of Cards"
Pierwszy odcinek - bardzo dobry. Rola Sigourney Weaver zaskakująco pozytywna.
Ciaran Hinds, wkrótce "Król za murem" w "Grze o tron" - nieco niedoceniany aktor. Jest to o tyle
dziwne, iż w "Rzymie" stacji HBO zaliczył naprawdę świetny występ w roli Cezara.
Niemniej jednak, tak jak w tytule - ignorancja ludzka...